wtorek, 31 grudnia 2013

Duże podsumowanie :)


Wcześniej było małe podsumowanko, teraz jest troszeczkę większe :D Miało być więcej włosowych postów, co potwierdziłyście w SONDZIE (klik), więc przybywam do Was w ostatni dzień 2013 roku z małym porównaniem włosów i opisaniem produktów, które używałam do tej pory.

O włosy zaczęłam dbać od sierpnia, więc już dziś w nocy rozpoczynam 5 miesiąc pielęgnacji. Same chyba zobaczycie, że sporo się zmieniło mimo tak krótkiego czasu, sama jestem w szoku!  Ale to nie koniec, jest jeszcze duuuużo do zrobienia :)

Zdjęcie z początku września 2013r. i końca grudnia 2013.

Co zrobiłam i czego się nauczyłam w ciągu tych 4 miesięcy:
*podcięłam o 7, 8 cm
*zrobiłam im okropną kąpiel rozjaśniającą - moje biedaczyska:(
*zafarbowałam je na ciemny brąz - ostatni raz w tym roku.
*nie straszne mi mycie co dwa dni włosów
*doceniłam bogactwo matki natury! - siemię lniane, skrzypokrzywa, kozieradka, drożdże.
*spróbowałam 6 szamponów, 12 odżywek, 1 serum na końcówki, 2 jedwabiów, 7 masek, 3 wcierki, 3 oleje ;D
*podzieliłam się z Wami przygodą "fit" (klik)

Jeśli jesteście ciekawe, to tutaj wypisuję wszystkie (te które pamiętam!) produkty, które używałam do tej pory (niektóre z linkiem odsyłającym):

Szampony:
-Baby dream, -Johnson's baby, -SYOSS volume, -Facelle żel do higienty intymnej sensitive, Facelle żel do higieny intymnej fresh, -Green Pharmacy,

Odżywki:
-Wella Pro Series, -Cien,  -Mrs. Potters z imbirem i D-pantenolem, -Isana locken spulung, -Isana oil care, -Isana feuchtigkeits spulung, -Garnier avocado i masło karite, -nectar of nature, -Goodbye damage, -Mrs. Potters arnika i kompleks z wit.H, -ziaja intensywna odbudowa, -Joanna odżywka dwufazowa z olejkiem arganowym.

Oleje:
-rycynowy, -Dabur, Amla Gold, -oliwa z oliwek.

Maski:
-siemię lniane, -proteinowa z jajek, cytryny i miodu, -Kallos, -Isana z granatem, -Natural classic henna wax treatment, -miodowa, firmy nie pamiętam :((, -kakaowo-kawowa.

Zabezpieczanie:
-CHI jedwab, - e.v.a. serum.

Wcierki:
-Jantar, -woda brzozowa, -kozieradka.

I  wyniki sondy:

SZAMPAŃSKIEJ ZABAWY, DZIEWCZYNY!



poniedziałek, 30 grudnia 2013

Małe podsumowanie, czyli dziękuję - 41 obserwatorów, o moich problemach zdrowotnych i kwartecie "Vocalissa".

Cześć Kochane! 
Jeśli zapytacie, co nowego u moich włosów, odpowiedzą Wam - Aleksandra słabo o nas dba, ale dajemy radę, bo mycie co 2 dni nam służy! Jakoś dziwnie dwu dniowe włosy dobrze się układają, a ostatnio nawet użądziłam im mocną dawkę odbudowy, między innymi olejowanie Amlą Gold (w linku moje przemyślenia po miesiącu stosowania), Natural classic henna wax treatment również poszła w ruch, masaż głowy co 2, 3 dni, a także cudowna maska kawowo-kakaowa pomysłu Włosowej, która działa u mnie z włosami cuda. Jestem w trakcie testów GP eliksiru przeciw wypadaniu włosów i przetłuszczaniu, a na BlondHairCare czytałam ostatnio o wcierce z cytryny, którą będę używała na zmianę z eliksirem GP :)

Dzisiaj chciałam Wam serdecznie podziękować za to, że jesteście ze mną. Każdy kolejny obserwator, to dla mnie cenny czytelnik, i mimo że czasem wieje z bloga nudą, jesteście ze mną i komentujecie. Postanowiłam więc wynagrodzić Wam czas, jaki spędzacie na czytaniu moich wypocin i za miesiąc, dwa dla najbardziej aktywnych komentatorów wyślę jakieś prezenciki :) Jest Was już 41, a bloga prowadzę od września, dla mnie to pozytywne zaskoczenie. Nie jestem typem osoby, która spamuje pod każdym nowo poznanym blogiem i błaga o wejścia do siebie. Jeśli ktoś mnie interesuje, to nawet nie proszę o odwdzięczenie się i wzajemną obserwację. Pamiętam, jak na początku patrzyłam tylko na swoje statystyki i modliłam się o chociaż jeden komentarz pod postem. Teraz pierwsze co robię po wejściu na bloggera, to sprawdzam, o czym piszecie. To tak miłe uczucie...! I może nie komentuję każdego Waszego posta, ale możecie mieć pewność, że odwiedzam prawie każdego :) Jakiś post czasem mi umknie, bo nie często tutaj jestem, ale staram się za to przeglądać Wasze stare wpisy i też dodać coś od siebie pod nimi. DZIĘ-KU-JĘ!


Małe statystyki bloga. Do tej pory odwiedziło mnie 5700 osób, napisałam 44 posty, dokonywałam zmiany wyglądu bloga około 4 razy, największym powodzeniem cieszył się post o kąpieli rozjaśniającej (haha teraz się z siebie śmieje, jak tak mocny rozjaśniacz mogłam kupić.. porażka..), włosohistoria, post o płukankach. Wpisywane słowa klucze, które odsyłały Was do mnie: "pinoszek.blogspot.com", "kąpiel rozjaśniająca". Za to pierwsze serdecznie dziękuję! :) 4865 osób odwiedziło mnie z Polski, 320 z Rosji, 148 ze Stanów Zjednoczonych, kilka osób z Hongkongu i Serbii, haha dziwnie tak :D


O problemach zdrowotnych również chciałam Wam napisać, ponieważ już pomogłyście mi podjąć decyzję o podcięciu włosów, jak zadbać o paznokcie (bardzo dużo dobrych porad, więc zapraszam Was tam, jeśli jeszcze nie czytałyście komentarzy!). Po pierwsze: mam okropnie dziwne "kobiece dni". Haha wyjaśnię od razu: kiedy dostaję.. wiecie co.. zachowuję się, jakbym była PIJANA :) Dokładnie! Nie mogę utrzymać się na nogach, gdzie jestem to mogłabym tam zasnąć, mamrotam, nie umiem mówić normalnie, raz mi gorąco, raz zimno i moim jedynym ratunkiem jest gorący kompres. Czy znacie jakiś dobry lek przeciwbólowy? Lub sposób, jak przeżyć pierwsze dwa dni? Podkreślam, że no spa, to już dla mnie przeżytek, nawet max, apap i ibuprom nic nie dają. Zażyłam kiedyś nawet ketonal - i nic.

Po drugie: jako że blog jest też moją małą przestrzenią, w której mogę napisać nawet ile razy podrapałam się dzisiaj po.. nodze, tak więc z tego przywileju skorzystam. A nóż widelec któraś z Was również na to cierpi.. Lista moich dolegliwości jest przeee długaśnie długa. Począwszy od  przykrótkiej zastawki w sercu, po niegdyś dziwne duszności spowodowane obecnością papug, po ostatnie, najgorsze problemy, czyli zapalenie błony śluzowej dwunastnicy i nadkwasotę żołądka. Oczywiście wiem, że sama sobie na to zasłużyłam. Zła dieta, "pochłanianie" wszystkiego... Moją pasją jest jedzenie, cóż na to poradzę. Nie grubnę, więc nie widziałam w tym problemu. Problem pojawił się w środku. Od półtora roku co dwa miesiące, bolał mnie brzuch. Był to ból tak ogromny, że przez 2 tygodnie byłam wyłączona z życia, jedzenie i picie wychodziło w ogóle z planu, nie mogłam nic przełknąć. Ból był tak wielki, że nie mogłam MÓWIĆ. I brzuch nie dawał spokoju przez 2 tygodnie, dzień w dzień, w nocy nie mogłam spać. W końcu poszłam do lekarza, wysłano mnie do szpitala (kiedy mi już przeszło) i nie odkryto u mnie nic. Dziwne, prawda? Ostatecznie, kilka dni po wyjściu, orzeczono, że jest to zapalenie błony śluzowej dwunastnicy, przepisano mi lekarstwa i tyle. Oczywiście stwierdzili to po gastroskopii, która była moim najgorszym przeżyciem.. Jakim innym badaniem sprawdzić, czy tam jest już wszystko ok? A podejrzewam, że nie jest, bo od soboty zeszłego tygodnia znowu się zaczyna (oczywiście baaardzo mały jest ten ból w porównaniu z tamtym). A po wzięciu tabletki, którą brałam wcześniej, dostałam taki skurcz, że nie mogłam się wyprostować. Miałyście okazję spotkać się z czymś takim kiedyś? A może słyszałyście dietę dla osób z nadkwasotą? Nie? To już Wam piszę: jedzenie wyłącznie gotowane bądź na parze, nic smażonego, pieczonego, z grilla, żadnych ostrych przypraw, żadnych napojów gazowanych, gum do żucia, zbyt ciepłych lub zbyt zimnych rzeczy, wyłącznie chude mięsa. Zapomniałam dodać, że przed mocnymi bólami (tymi powyżej o których pisałam) pojawia się tydzień, w którym brzuch tak średnio boli, ale daje się we znaki. Mam wrażenie, jakbym cały czas była głodna..


Kończąc swoje wypociny, chcę Was serdecznie zaprosić na FANPAGE mojego zespołu. Nazywamy się Vocalissa, a tutaj macie małą próbkę tego, co robimy :) (kwartet, to my, czyli 4 dziewczyny, ja to ta w prawym górnym rogu, a Ci cudownie przystojni mężczyźni, to osoby, z którymi często współpracujemy)



Kwartet "Vocalissa" - Sweet dreams (cover):




czwartek, 26 grudnia 2013

PROBLEM: Jak oduczyć się myć włosy codziennie?

W związku z tym, że trochę męczy mnie codzienne mycie, postanowiłam podzielić się z Wami swoimi przemyśleniami na ten temat.


Czy mycie włosów codziennie jest dla nich szkodliwe?
Postanowiłam poszukać na forum WIZAŻU, przecież wypowiadają tam się przeróżne kobiety, z przeróżnymi problemami i sugestiami, więc jest to kompendium wiedzy. Podsumowując, mycie włosów codziennie nie jest dla nich szkodliwe, pod warunkiem, że stosujemy odpowiednie szampony, to jest delikatne lub te przeznaczone do codziennego mycia. Przydatna jest także metoda OMO, którą ja stosuję od 4 miesięcy i nie zawodzi. Panuje też opinia, że jeśli włosy przetrzymamy parę dni, to przestaną się mocno przetłuszczać. Cóż, z własnego doświadczenia wiem, że u mnie taki sposób działał - parę lat temu myłam włosy co dwa dni. I z otoczenia, na przykładzie chłopaka wiem, że im częściej myjemy włosy, tym częściej chcą się przetłuszczać. U niektórych efekt jest taki, że umyją włosy rano i wieczorem już można spokojnie smażyć na nich frytki.

Jakie są plusy mycia włosów co kilka dni?
*przede wszystkim koniec z męczeniem się. U mnie wygląda to tak, że około godz. 21 jestem w domu, nakładam na 10 minut odżywkę (pierwsze O), bądź maskę na 30 minut. Dochodzi 21.30. Myję siebie i włosy, nakładam w trakcie odżywkę (drugie O) i spłukuję. Dochodzi 21.50. Odżywka b/s. Rozczesanie. Kropelka serum na końcówki. Dochodzi 22. A potem czekanie, czekanie, czekanie.. aż podeschną. 22.30 podsuszenie chwilkę suszarką z chłodnym nawiewem (ale nie zawsze suszę) i wiązanie w koczka. I koło 23 kładę się spać. I tak dzień w dzień. To chyba trochę męczące?
*mniejsze zużycie odżywek, szamponów = większa oszczędność. Jeszcze pół biedy, jak ktoś używa odżywki tyle, co kot napłakał, bo mu tyle potrzeba. U mnie jest to cały dołek w zgiętej dłoni. Tak więc jedna odżywka starcza na ok 12 zużyć.
*czasem takie dwudniowe włosy lepiej się układają. U siebie zauważyłam taką zależność. Nie wiem, jak to jest u Was.

Jak przetrwać, jeśli jesteśmy nieprzyzwyczajone?
*suchy szampon - chyba najprostszy sposób, żeby dodać sobie świeżości na kilka godzin. Mamy ich coraz więcej - Batiste, z Isany, Syoss'a. Do wyboru, do koloru.
*upięcia również pomogą ten czas jakoś przeżyć. Delikatnie spięty koczek, lekkie upięcia dodadzą włosom świeżości i lekkiego, kontrolowanego ładu.
*puder - tak, puder. Ten sposób był mi kiedyś bardzo pomocny. Przedziałek i włosy przy skroniach oprószałam delikatnie pudrem, który wchłaniał nadmiar wydzielanego łoju.


(moje nudy;D)

A Wy co ile myjecie włosy? Przeszkadza Wam, jeśli myjecie je codziennie? Jakie jeszcze sposoby kamuflażu przetłuszczania znacie?

wtorek, 24 grudnia 2013

Aktualizacja włosowa #4

Kochane, mimo, że już składałam Wam życzenia, ponownie życzę Wam smacznego karpia, szczęścia i spokoju i oby poszło w cycki, ale do rzeczy ;D Zupełnie nie wiem, jak to odbierzecie, ale przybywam do Was z aktualizacją włosową, mimo że patrząc po Waszych postach, KAŻDA składa życzenia. No cóż, lubię czasem być nie w punkt :P




Ostatnio u Włosowej przeczytałam post o przyciemnianiu włosów maską z kawy i kakao. Postanowiłam wypróbować sposób Włosowej i wczoraj sprawiłam sobie taką maseczkę. Nie zauważyłam zbytnio przyciemnienia, ale fantastycznie zadziałała na kondycję włosów! Są sypkie (robiłam ją wczoraj wieczorem), bardziej błyszczące i gładziutkie a w dodatku TAAAAKIE miękkie! Z pewnością będę jej używać regularnie, może zauważę przyciemnienie, bo przecież kawa jest w tym dobra. Mało tego - uwielbiam zapach kakao i właśnie siedząc czuję je - jestem zachwycona. I ostatnie zdjęcie z serii włosowych przedstawia fantastyczne zejście w trzech kolorach, od najbardziej zakatowanego, do naturalek.



Moja kicia Toffi pomagała mi ubierać "choinkę", czyli to, co widzicie w tle. Kawałek drzewa przygnieciony dwiema szafkami, ale przynajmniej się trzyma :D








A te oto prezenciki dostałam od kuzynki, z którą wczoraj zobaczyłam się pierwszy raz od 3 lat. Rozpieszcza mnie <3 Moje pierwsze w życiu wiszące kolczyki - magia. Śliczny, słodki róż od Lovely, pięknie pachnąca woda od Beyonce, a także lakier piaskowiec, o którym napiszę niebawem.


Dziękuję, że chociaż 4 osoby wzięły udział w sondzie, mam nadzieję, że jeszcze kilka głosów otrzymam, odsyłam TUTAJ . Z pewnością zobaczycie więcej fotek mojego kota, bo kocham ją fotografować, jest taka nieświadoma ;>.

Smacznego dziewczęta, oby poszło w cycki, ja zaczynam wyżerkę za godzinkę :D Jak moje włosy w tym miesiącu? Lepiej? A co z Waszymi? Zima im pasuje, czy raczej wolą być z dala od niej? :D Co sądzą na temat kaloryferów?



środa, 18 grudnia 2013

PROBLEM: paznokcie i stąd pytanie do Was

źródło: bangla.pl

Witajcie Kochane. Mam do Was ogromną prośbę. Pisałam już jakiś czas temu, że robię kurację związaną z paznokciami. A używam do tego multiodżywczej oliwki od Eveline.



 Wspomniałam o tym dobry miesiąc, dwa nawet temu, a przyznam szczerze, że po 2 tygodniach kuracji odpuściłam. Może dlatego, że nie dawała takich rezultatów, jakie zauważyłam po olejku rycynowym... Nie mniej jednak postanowiłam wrócić do pomysłu i do sylwestra chociaż minimalnie poprawić stan moich paznokci. Obecnie nie mam możliwości dodać zdjęć z aparatu i tego, jak na dzień dzisiejszy paznokcie się prezentują, ale chyba każda potrafi sobie wyobrazić obcięcie paznokci, po 2 dniach rozpoczęcie rozdwojenia, po 3 dniu konkretnie widoczne dwie warstwy paznokci i po kolejnych paru złamanie..

Otóż post ten to tak właściwie prośba do Was. Jestem w szoku, bo zła kondycja paznokci od dawna tak nie dawała mi w dup*, jak teraz. Jaki naturalny i efektowny i dający szybki rezultat sposób (bardzo ciężko ostatnio znaleźć u mnie 10zł w portfelu) na wzmocnienie paznokci jest dobry? Jakieś ziółka? Oczywiście o rycynie wiem i jestem na skraju załamania, że ta odżywka z Eveline nic nie daje poza zmiękczeniem skórek (tutaj jest akurat poprawa, ale cóż z pięknych skórek, gdy paznokcie odstraszają) i do olejku rycynowego chyba zacznę znowu modlić się o cud. Wcieracie coś w paznokcie? Szukam tanich bądź naturalnych sposobów na poprawę ich kondycji. 

Miałam już wcześniej odżywkę z Eveline tą 8 w 1 i powiem szczerze, że działała u mnie, a w dodatku miała piękny kolor na paznokciach już na 3 warstwie, dlatego kupiłam z nadzieją tą multiodżywczą...

piątek, 13 grudnia 2013

Denko #1 | Grudniowo-styczniowe plany.


Chciałabym Wam powiedzieć, że jest to pierwszy tego typu wpis i jestem zadowolona, że mógł powstać. Nie jest idealny, ale co nieco udało mi się zdenkować, więc zapraszam :)

Jak widać, nie jest to zupełnie włosowe denko i w dodatku nieco skromne *wstydniś*.. ale zawsze jakieś:)!

1. Zapach Play it Pin Up od Playboy'a. Miałam je od maja tego roku. Utrzymały się dość długo, zwłaszcza, że korzystałam z nich razem z młodzieżową mamą. Zapach był wyczuwalny przez pierwsze parę godzin, potem niestety ginął, ale wystarczyły dwa psiknięcia, żeby "opsikać" się w większości, bo spryskiwacz miał dość duży zasięg. Jeżeli chodzi o zapach, to był on uroczy, dziewczęcy, słodki. Dostałam go od przyjaciółki i nie żałuję, ale nie kupiłabym go więcej, bo gustuję raczej w bardziej energetycznych zapachach.


2. Odżywka Isana Hair - Locken spulung - miałam poprzednio wersję Oil Care - obie w sumie miały podobne działanie. Nie wywarły na mnie jakiegoś większego wrażenia, ale jako jedne z pierwszych w mojej karierze mam do nich sentyment. Dobrze wygładzają - to chyba jeden z niewielu plusów. I oczywiście mają w porządku zapach i otwarcie. Butelka jest wielka, bo ma 500ml, a cena była wystarczająco niska, bym mogła ją kupić, mieściła się na pewno w granicach 10zł, bo Isana nie kosztuje dużo. Minusem z pewnością jest ta ogromna butelczyna, która z powodu kształtu łatwo wyślizguje się z rąk, ciężko mi było podczas nakładania śliskimi, mokrymi rękami chwycić ją, co dopiero wydobyć z niej coś. Ciężko wydostać resztki.


3. Żel do higieny intymnej Facelle. Do codziennego oczyszczania skóry głowy idealny, zważywszy na jego skład. Jednak czułam w trakcie mycia, jakbym dalej miała nieświeżą czuprynę. Konsystencja żelowa, przezroczysty kolor, dziwny, mocny zapach. Ciężko spienić i rozprowadzić równomiernie. Dziwnym trafem wiele razy męczyłam się nakładając go, bo ciągnęłam się za włosy ;o. Nie kupię ponownie, zdecydowanie wolę szampony Isany.


4. odżywka Garnier avokado i masło karite - piękny zapach, kremowa konsystencja, chyba wszyscy ją znają i uwielbiają. Cudownie się po niej rozczesuje włosy, nawet w trakcie mycia (tuż po umyciu okropnym żelem Facelle, który plątał włosy). Działał kojąco na moje włosy, takie miałam wrażenie. Przede wszystkim włosy po wyschnięciu były gładziutkie, śliskie, miękkie. Łagodził mój okropny puch z tyłu głowy :) Zdecydowanie kupię ponownie.

5. Mgiełka do ciała Playboy Play it ROCK. Cudowny zapach, długo utrzymywał się na ciele. I nie zapomnę dodać, że to bardzo wydajny kosmetyk! Miałam go bowiem od stycznia tego roku, a używałam parę razy w tygodniu. Świetnie nadawała się ta mgiełka po wf, kiedy nie można było się po nim odświeżyć, zapach idealnie maskował wf-owe wysiłki :) Chciałabym dostać ją pod choinkę, bo sama kupiłabym coś jednak w innym stylu..

6. Bielenda Happy End krem do stóp i pięt. Nie jestem w stanie ocenić tego kosmetyku. Nie doznałam efektu "wow" po użyciu nawet całonocnym. Niby miał mieć działanie jak antyperspirant, jednak nic takiego nie zauważyłam. Zapach był dziwny, a to właśnie on miał być najważniejszy. Nie nawilżył, zmiękczył stopy tylko po zastosowaniu. Po przyjściu ze szkoły nie czułam różnicy - prawie jakbym niczym stóp nie posmarowała.

PS. Ciekawostka: kiedyś z przyjaciółką na stopy zaczęłyśmy mówić "stópska". Od tamtej pory, mój chłopak zwykł tak mówić o stopach i już raczej nie mówi na nie w inny sposób ;D Wyobraźcie sobie jego napad śmiechu, kiedy opowiadając o zaproszonych gościach na koncert mojego zespołu, wspomniałam nazwisko "Ustupska"..


Myślę, że jeżeli chodzi o denko, to by było na tyle. Mam dość duże przerwy w pisaniu, ale nie dzieje się nic specjalnego. Kiedy tylko postaram się zrobić porządne laminowanie, z pewnością o tym napiszę, bo zamierzam od dłuższego czasu. A w dodatku rozpoczynam kurację przeciw wypadaniu włosów, bo z tygodnia na tydzień jest gorzej. Przez jakiś czas stosowałam kozieradkę, ale tak mało, że mogę tylko insynuować sobie, że coś pomogła, a taki efekt zauważyłam. Jednak chcę się teraz przekonać na 100%.
Plan na grudzień i styczeń:

 -wcierka z kozieradki codziennie godzinę przed myciem głowy.
-Green Pharmacy ziołowy eliksir, kiedyś już próbowany, ale zamierzam go zdenkować.
-masażer - czyli moje BÓSTWO. Genialnie się przy nim relaksuję, zwłaszcza, jakbym miała kogoś, kto masowałby mi głowę codziennie - marzenie!

A Wy miałyście któryś z tych kosmetyków? Co powiecie o kozieradce? Czy robić więcej projektów typu "denko"?

sobota, 7 grudnia 2013

Aktualizacja włosowa #3

Przepraszam, że nie odwiedzam Was, ale mam na głowie teraz dość sporo, jako że nasz zespół duuuużo koncertuje, przygotowujemy się do konkursów, ciągle coś trzeba załatwić.. Obiecuję jednak, że wszystko nadrobię, tak, jak ostatnim razem.

Listopad dla włosów nie był jakimś większym wyzwaniem. Nie zrobiłam nic specjalnego, poza laminowaniem i olejowaniem kilka razy. Ciągle ten sam schemat. W ubiegłym miesiącu włosy jednak miały się dobrze, nie było wielu "bad hair day'ów", a raczej więcej tych.. satysfakcjonujących mnie. Oto, jak prezentowały się ostatnio:


Tutaj jak widać blogger zmienił nieco jakość zdjęcia. Próbowałam kilka razy je załadować i nic - ciągle tak samo zły kolor wychodzi. Macie na to jakiś sposób? Czym to jest spowodowane?

W listopadzie:

Mycie: codzienne - Płyn do higieny intymnej Facelle sensitive, cotygodniowe - Green Pharmacy do włosów normalnych i przetłuszczających się.
Odżywka do spłukiwania: Balsam Mrs. Potters z arniką i kompleksem z witaminy H, nectar of nature, odżywka z masłem orzechowym i mango (ma zabójczo piękny zapach!).
Odżywka b/s: Ziaja intensywna odbudowa, balsam Mrs. Potter ten co wyżej (w obu wersjach się sprawdza).
Olejowanie: Dabur Amla gold.
Maska: Kallos keratynowa z proteinami mleka.
Zabezpieczanie: e.v.a. serum do końcówek z keratyną.
Maski DIY: z jajka, miodu i odżywki - przeproteinowałam włosy :(
Stylizowanie: głównie zwijanie w koczka ślimaczka na noc, raz na miękkich papilotach, raz na suszarce.
 Kilka razy przyprostowałam grzywkę, kilka razy też podsuszyłam włosy, ale zimnym nawiewem kończyłam.
1x laminowanie 

Jak wiadomo podcięłam też włosy o ok.7, 8 cm. To była bardzo dobra decyzja. Teraz końcówki są bezproblemowe. W zamian za to nieco gorsza staje się góra włosów z tyłu, bardziej szorstka i spuszona, ale wiem dlaczego tak jest - tamta część kocha falować w nieokiełznany sposób, a teraz, kiedy próbuję ją jakoś ogarnąć, zaczyna wariować. Jestem zadowolona z ogólnej kondycji włosów, ale wiem, że może być lepiej (i będzie!).


A co Wy sądzicie o nich? Coś ruszyło? Macie dobry sposób na ogarnięcie grzywki "amerykańskiej", którą mam, ale jest całkowicie pofalowana i się nie układa? Co zrobić, kiedy zdjęcia dodają się w dziwnych kolorach?


MOŻE KTÓRAŚ Z WAS BĘDZIE ZAINTERESOWANA?:

wtorek, 26 listopada 2013

FOTORELACJA: Makijaż a'la Bioderma.

Nie mam dostępu do Internetu, ledwo znajduję chwilę, żeby się zalogować na facebooka i przejrzeć Wasze nowe posty, niestety nie wszystkie, ale obiecuję, że wkrótce to zmienię i nadrobię swoją nieobecność. Póki co chciałam przedstawić Wam kilka fotografii z eventu i nieco o nim opowiedzieć. Wydarzenie miało miejsce w Krakowie przy ul. Floriańskiej w studiu fryzjerskim Claudius. Na wejściu zostałyśmy poczęstowane dobrymi przystawkami (a chcę podkreślić, że co nieco próbowałam i powiem szczerze, że nie sądziłam, iż zielone jedzenie mi zasmakuje - często skreślam ten kolor zanim spróbuję.., taki nawyk) i każda z nas dostała zieloną bransoletkę. Akcja miała na celu pomóc dziewczynom w zapobieganiu trądziku, a także jak o cerę dbać mając go, wykorzystując oczywiście dermokosmetyki firmy Bioderma, pozwalał także spotkać się z lekarzem dermatologiem. Na samym wstępie zostałyśmy zaproszone do wzięcia udziału w prezentacji multimedialnej, w której lekarz dermatolog i przedstawicielka firmy Bioderma opisały nam  m.in. perełki firmy, nowości oraz (co dla nas ważne) ogólną klasyfikację zmian skórnych, jak powstają, jak zapobiegać. Nie powiem, ale dowiedziałam się na prawdę wiele. I zdobytą wiedzę powoli wdrażam w swój plan dnia.



Następnie każda z nas musiała zmazać makijaż. Podziwiam dziewczyny, bo każda chyba wie, jak trudno jest pokazać się w takiej "niekomfortowej" większej grupie ludzi i mało tego - kamerom.

Oprócz przedstawicieli firmy Bioderma spotkałyśmy swoje idolki. Maxineczkę, KatOsu i Alinę Rose. Jak to się stało, że wygrałam konkurs? Wysłałam zgłoszenie, zdjęcia i .. zostałam zakwalifikowana :) Tak jak pozostałe 8 dziewczyn. Był to dla mnie ogromny szok, ale bardzo pozytywny - w życiu niczego TAKIEGO nie wygrałam. Niesamowite przeżycie..

Ja byłam podopieczną Aliny Rose:) Mogłyśmy skonsultować swoje problemy z dermatologiem, uzyskałyśmy dużo dobrych porad. A przede wszystkim - otrzymałyśmy dermokosmetyki oferowane przed Biodermę.



 Sebium AI correcteur - punktowy korektor z kremem tonizującym do cery tłustej i mieszanej.

 Sebium Pore Refiner - korygujący preparat zwężający pory.

Sebium H20 - antybakteryjny płyn micelarny do oczyszczania skóry twarzy i zmywania makijażu.



Jestem bardzo zadowolona, że mogłam uczestniczyć w tym evencie. Poznałam wielu wspaniałych ludzi, z którymi mogłam porozmawiać. Alinka, KatOsu i Maxineczka wykonały kawał dobrej roboty, firma Bioderma świetnie rozplanowała i przygotowała wydarzenie. Oceniam całe przedsięwzięcie dobrze:)

A przede wszystkim.. mogłam poznać swoją idolkę, Alinę, jak również autorytety wielu z Was, jako jedna z nielicznych miałam okazję dziewczyny zobaczyć, więc jestem naładowana pozytywną energią. Na koniec moja "transformacja":
Tak, mam problemy skórne. Na czas akcji stan skóry się poprawił, ale w dalszym ciągu narzekam na okropne blizny z tyłu policzków. Spokojnie, od jakiegoś czasu problemy się pojawiły i będą się pojawiały, więc proszę Was, chcę uniknąć niemiłych komentarzy, których naczytałam się u KatOsu i Aliny na blogu, ugh...


Pozdrawiam,
Pino.

wtorek, 19 listopada 2013

RECENZJA: Miesiąc z olejem Dabur - Amla Gold

Piszę, póki mam jeszcze parę MB Internetu (taaa, Internet Play na USB i jego uroki), więc postaram się je dobrze spożytkować. Mimo, że nie obchodzą Was zapewne moje prywatne sprawy, pochwalę się ukończoną w prawie 90% prezentacją maturalną na temat: "Literatura jako diagnoza stanu społeczeństwa. Odwołując się do utworów z różnych epok literackich, wykaż, że są one wiernym obrazem rzeczywistości, w której powstały". Temat ciężki, ale lubię się trochę nagłowić. Wybrałam do niego 2 lektury i 3 wiersze: Ludzi bezdomnych, III cz.Dziadów, My - E. Lipskiej, Satyrę na leniwych chłopów i bajkę Ptaszki w klatce Krasickiego. Jak najmniej lektur, żeby mieć jak najmniej do wyuczenia ;D A teraz do rzeczy.

14.10. postanowiłam zrobić sobie mini akcję, podczas której przez miesiąc miałam olejować włosy. Robiłam to sumiennie dzień w dzień przez 1,5 do 2 godzin. Tylko 4 razy w ciągu miesiąca ich nie naolejowałam, nadrobiłam za to pozostawieniem oleju na głowie na całą noc - poduszki na szczęście nie ucierpiały :D Z góry przepraszam za zdjęcie, ale uświadomiłam sobie, że zapomniałam zrobić, a już dzisiaj mi się konkretnie nie chce...

Olejowanie robiłam olejem Amla Gold firmy Dabur. Wersja Gold nie jest raczej przystosowana pod włosy ciemne, ale jakoś nie zauważyłam różnicy w swoim kolorze. Celem olejowania włosów, jest poprawa ich ogólnej kondycji, nadanie im blasku, wygładzenie, zmiękczenie, zmniejszenie puszenia. Włosy po olejowaniu ogólnie rzecz biorąc mają wyglądać, jak u gwiazd Bollywoodu ;P

Sposobów olejowania jest mnóstwo. Ja osobiście wybrałam olejowanie na odżywkę. Raz tylko próbowałam w misce, ale nie było to zbyt komfortowe i myślę, że na dłuższą metę nic by z tego nie było, bo by mi się po prostu nie chciało. Jakiej odżywki jako swego rodzaju bazę użyłam? Balsam Mrs. Potter's z arniką i kompleksem z witaminy H. Nakładałam ją na całą długość (od ucha w dół, żeby ich specjalnie nie obciążyć już u nasady), a następnie w podzielone na pasma włosy wcierałam dłonią olej, tym razem od czubka głowy, liczyłam na to, że wygładzi mój wiecznie niesforny tył głowy. Kilkakrotnie (wtedy, kiedy zostawiłam olej na noc) nakładałam go na sucho.

Porównując z moim pierwszym olejem, jakim była oliwa z oliwek - chyba każdy to przechodził na początku - mogę szczerze przyznać, że prawie w ogóle nie wyrywa włosów. Jeszcze przed jesienią nie zauważyłam ani jednego włosa wplątanego w palce. Teraz jest już nieco gorzej, bo zostaje mi w dłoniach ok 10 włosów, ale olej ten nie wymaga użycia specjalnie siły, jak to było przy oliwie, musiałam się z włosami szarpać. Nawet bez odżywki, na sucho olej ładnie się nakładał. Już nie wspominając o cudownym zapachu! Kocham go! Jak wychodziłam spłukać ręce, to po powrocie gdy go czułam, byłam wniebowzięta! :)

Najbardziej satysfakcjonującym mnie efektem jest brak puszenia w wilgotny, deszczowy dzień. Było ich w ostatnim miesiącu dużo i był to genialny sprawdzian. Olej spisał się świetnie - był dzień, kiedy przez ok 40 minut szłam z jednego końca miasta na drugi i z powrotem bez parasola, a włosy nawet odrobinkę nie drgnęły z miejsca! Normalnie, już po pierwszych 2 minutach miałabym mnóstwo sterczących włosków naokoło głowy. A wtedy? Nic. Chyba znalazłam swój idealny sposób na taką pogodę. Sprawdzimy, jaki wpływ olejowanie będzie miało na włosy zimą. Jeżeli chodzi o nadanie blasku - nie zauważyłam znacznej poprawy. W miękkości również. Może są nieco gładsze, ale nie jest to jakaś wybitna cecha. Nie mniej jednak nie żałuję tej "akcji", bo znalazłam idealny sposób na zapobiegnięcie puszowi w nieciekawą pogodę :)

Przy okazji włosy po podcięciu :) W ogóle nie żałuję!

(Dwudniowe, więc absolutnie nie sugerujcie się tymi kłaczkami odstającymi od całej powierzchni włosów :P)


Używałyście Amli kiedyś? Jakie efekty zauważyłyście? 

niedziela, 17 listopada 2013

RECENZJA: Kallos keratynowa maska do włosów z proteinami mleka.

Nie czuję się na siłach, żeby wykonywać recenzje każdego produktu, jaki tylko znajduje się w moim schowku z kosmetykami, ale postanowiłam pochwalić się zakupem prosto z Krakowa (a mam tam okazję być mniej niż rzadko, więc wstąpienie do Hebe było zupełnie spontaniczne). Dzisiaj na ostrzał biorę keratynową maskę do włosów z proteinami mleka firmy Kallos. Jako że jestem początkującą włosomaniaczką, z kosmetykiem tej firmy spotykam się pierwszy raz. Do rzeczy:


Zacznijmy tego, co widać. Nie każdemu podoba się gigantyczne opakowanie w formie tuby, jednak mnie jak najbardziej urzekło. Cudowny kolor od razu przykuł moją uwagę na półce, a w dodatku podobają mi się tak duże opakowania, wspaniale wygląda w moim schowku. Maska ma pojemność 1L. Za taką wielkość produktu zapłaciłam 9,99zł, co jest dla mnie nie do uwierzenia.

Jeżeli chodzi o konsystencję, to wygląda jak typowy krem o białym kolorze. Trzyma się na dłoni, nie spływa z niej, dobrze się rozprowadza. Na swoje włosy użyłam dwóch porcji wielkości mandarynki - to i tak za dużo, ale chciałam ją wsmarować w możliwie najwięcej włosów. I pomimo takiego zużycia, po otwarciu maska wygląda jak nienaruszona. W takim razie zdecydowanie będzie wydajna. Zapach mnie kusi, jest przyjemny i utrzymuje się na włosach.

Skład: Aqua - woda, Cetearyl Alcohol - emolient, substancja konsystencjotwórcza, Cetrimonium Chloride _  poprawia rozczesywalność włosów, Citric Acid - zwiększa trwałość kosmetyku,  Propylene Glycol - humektant, Hydrolized Milk Protein - proteiny mleka, substancja filmotwórcza, humektant, Hydrolized  Keratin - keratyna, substancja higroskopijna, Cyclopentasiloxane - emolient, Dimethiconol - substancja renatłuszczająca, emolient, Parfum - zapach, Benzyl Alcohol - m.in. substancja konserwująca, Methylchloroisothiazolinone i Methylisothiazolinone - substancje konserwujące.

*pogrubione składniki to te obiecane przez producenta - znajdują się w środku składu, więc nie jest ich ani mało, ani za dużo.


Działanie u mnie? Nie jestem ani zachwycona, ani zdruzgotana. Ma z pewnością więcej dobrych stron, niż negatywów, jednak nie jest jakimś totalnym zaskoczeniem. Nałożyłam ją na 30 minut pod folię i ręcznik. Już podczas spłukiwania odczułam maksymalne wygładzenie, włosy łączyły się w jedna taflę, a nie tak, jak zwykle w grupki. Podczas wysychania włosów mogłam czuć ich zapach. Zdecydowanie odczuwam większe wygładzenie niż zwykle. W dodatku u mnie wielkim problemem jest brak miękkości - maska pod tym względem się spisała, mogłabym ich dotykać ciągle. Plusem jest również zwiększona sypkość włosów. Na minus z pewnością zasługuje ze względu na rozprostowanie włosów - próbowałam je zwinąć w spiralki po umyciu, kiedy wyschły w 80% nie przybierały już kształtu takiego, jak im nadałam. Następnie związałam je w koczka, a i ten nie dał rady ułożyć ich tak, jak chcę. Podsumowując:

+wydajność
+pojemność (1L)
+konsystencja
+zapach
+sypkość włosów
+zmiękczenie
+wygładzenie
+cena (9,99zł)
+dostępność (Internet, Hebe..)
+/- nie zauważyłam zwiększonego blasku, włosy błyszczą jak zawsze
-rozprostowanie włosów
-trudności z ułożeniem


Miałyście ją? Jak oceniacie? Po dłuższym stosowaniu zauważyłyście lepszy efekt?



Edit:  Wczoraj byłam na evencie "Makijaż a'la Bioderma". Chyba każda z Nas wie, kim są te wspaniałe bloggerki, które malowały wczoraj naszą 9kę: Alina Rose, Maxineczka oraz KatOsu. Kiedy tylko dostanę film i zdjęcia ze spotkania, podzielę się z Wami nimi oraz krótkim sprawozdaniem z całego wydarzenia.. Póki co mogę podesłać link do Instagrama firmy Bioderma:

Jakby ktoś był ciekawy, która to ja ;D Jestem na zdjęciu nr. 5, 9, 14 i 15 patrząc od lewej do prawej na zdjęcia z dnia 16.11. :) Pozwoliłam sobie na ściągnięcie zdjęcia z Insta Biodermy.

czwartek, 14 listopada 2013

Moja włosowa historia - zaktualizowana


Moje włosy, to jest istne szaleństwo. Zobaczcie zresztą same.. W wieku 2 lat skręcone jak baranek. W wieku 10/11 niemalże proste. Dwa lata później - powrót. I teraz znowu bardziej się prostują, niż kręcą..




Wkrótce potem zaczął się okres rozgardiaszu. Raz chciałam grzywkę (mimo że kręciła się na wszystkie strony i wywijała, jakbym dostała właśnie piorunem w czuprynę..), raz zapuszczałam, potem znowu cięcie, powrót. I to było błędne koło, bo gdy tylko odrastała, od nowa chciałam ją skrócić. W dodatku na fotce poniżej możecie zobaczyć pseudo-cieniowanie, w ogóle szczerze mówiąc, kiedy znalazłam to zdjęcie i przyjrzałam mu się, to jedyne, co mi pozostało, to chwycić się za głowę...


I przełom... PROSTOWNICA. Tak, oczywiście każda z nas znalazła w niej przyjaciółkę. Ja także myślałam, że się zaprzyjaźnimy. Budowałam tę więź ładne 3 lata. Byłam zadowolona z efektów (wtedy!), które w rzeczywistości prezentowały się tak:


Przedstawiam także coś, czego kompletnie nie doceniłam - idealnie falujące włosy! Czemu wtedy ich nienawidziłam? Może z chęci posiadania długich niczym Roszpunka włosów. Z tej psychopatycznej obsesji również zaczęło się prostowanie. Kolor naturalny, ale powoli tracący na blasku i wszechobecna suchość.


I właśnie.. Co my tu mamy? Pierwsze farbowanie! Zamarzyłam sobie dolną partię włosów zafarbować na czarno. Od tego zaczęła się mania związana ze zmiana koloru włosów..


 Pierwsza farba. Wyszła oczywiście za ciemna, w dodatku czarny spód włosów jeszcze bardziej przyciemniony.

Na święta 2010 postanowiłam coś zmienić. Skróciłam włosy do ramion i odświeżyłam kolor, tym razem jaśniejszy, nawet podchodził pod rudy (wcześniejszy dość szybko wyblakł).


Ultramistrzowski przesusz na lewej stronie włosów (lewa na zdjęciu):



Totalnie poniszczone, połowy nie ma, kolor całkiem wypłowiał, a co mi się w nich podobało zapytacie? A cóż innego, jak nie to, że długie były przecież. 


Pierwsze zdjęcie, to ich stan po wysuszeniu suszarką, kiedy niczym ich nie osłaniałam, ani nie traktowałam ich należycie. Długość idealna, ale stan fatalny. Wakacje 2013:




OBECNIE:

Początek włosomaniactwa : 12.08.2013

 26.09.2013 - I miesiąc